sobota, 12 maja 2012

To umiem, a tego nie, czyli jak to jest z tą edukacją?

Na HBO udało się upolować ciekawy dokument. Wiem, wiem - ze Stanów, a nie nasz, więc jak przełożyć  to na nasze warunki? A mimo wszystko polecam! Jako ciekawą rzecz do przemyślenia dla wszystkich, a szczególnie jako pewien przekaz edukacyjny dla wszystkich rodziców i nauczycieli. 
Słyszeliście o dysgrafii, dyskalkulii, dysleksji? A wiecie jak się powinno z dzieciakami z takimi trudnościami pracować? Przecież to nie o to chodzi by mieć papier, który daje taryfę ulgową! W tym filmie bohaterami są dzieciaki z różnymi zaburzeniami zdolności uczenia się, które same opowiadają o tym co czują, ile je kosztuje sukces, co im pomaga, a co jedynie doprowadza do wybuchów agresji. 
 Opowiadają o bezsilności, o tym ile przykrości doświadczali w środowisko szkolnym, jak uczą się dzięki pomocy dorosłych odbudowywać własne poczucie  wartości i nabierać wiary we własne możliwości. Naprawdę warto zobaczyć! Oprócz wcześniej wymienianych przeze mnie zaburzeń umiejętności uczenia się mamy tu też np. nadpobudliwość psychoruchową, zaburzenia przetwarzania słuchowego. Film oczywiście nie daje nam pełnych informacji ani diagnostycznych ani programów naprawczych, ale to co ważne daje możliwość zrozumienia i daje też nadzieję!

Bo mimo trudności w uczeniu się, każde z nich zaczyna już dostrzegać też swoje mocne strony, dzięki pracy znajduje też możliwość aby powoli nadrabiać zaległości, które bez pomocy bardzo szybko się pogłębiają i powodują coraz większą frustrację. I dodajmy frustrację nie tylko ich samych, ale też rodziców i nauczycieli. Ileż razy mamy taką pokusę by powiedzieć dziecku, że jest leniem, że musi się po prostu przyłożyć, że to nie jest trudne, że musi się skupić. A ileż razy jest tak, że zamiast cierpliwości i szukania warunków i sposobu na to by dziecku pomóc coś zrozumieć okazujemy mu jedynie zniecierpliwienie, wymyślamy system kar i obietnic, "mobilizujemy" i oczekujemy, że samo ma pokonać trudności. 
Tu każde z nich opowiada o nie tylko o tych trudnościach i mękach jakie przechodziło w szkole (np. zostawanie na każdej przerwie w klasie by dalej coś pisać), ale też o tym jak otrzymało pomoc - cześć z nich ma specjalne indywidualne zajęcia wyrównawcze, inne znalazły się w placówkach, które mają doświadczenie w pracy z dzieciakami z różnymi trudnościami w uczeniu się. To chyba najbardziej fantastyczne - słuchać jak się cieszą ze swoich sukcesów, opowiadają o tym co już potrafią, co im się udaje. Bo przecież mimo, że nazywane przez swoich rówieśników czasem "niedorozwiniętymi" wcale nie są mniej zdolne, każde ma jakieś pasje, talenty, warto tylko pomóc im je odkryć. A w obszarach w których mają trudności po prostu muszą włożyć więcej pracy niż ich rówieśnicy i być może pracować w innych sposób, w innych warunkach. Każde z nich zdaje sobie już sprawę ze swoich słabych, ale i również mocnych stron. Wiedzą, że nie są głupie. I dzięki temu, że to już wiedzą, że nikt im tego nie mówi, nie oskarża ich o to, że są wspierane i chwalone, nagle z nowym zapałem rzucają się do nauki, odkrywają w niej na nowo radość. Powołując się na przykład Einsteina któreś z nich stwierdza: Każdy ma jakąś wadę i jakiś talent.
Możemy się wyśmiewać z amerykańskiej mentalności, edukacji, która nie jest może na super wysokim poziomie, ale to co robią dla tych dzieciaków to niestety dla naszego systemu oświaty wciąż odległa bajka... Bo tam ludzi, którzy potrafią pomagać i tak pracować z dzieckiem i rodzicami jest mnóstwo. A u nas?
Notkę dedykuję mojej koleżance z pracy Agnieszce, z nieustannym podziwem dla dzieła, które współtworzy. Szkoły Fundacji Adys są u nas jednym z takich miejsc, które dają nadzieję i jednocześnie mogą być wzorem dla tych, którzy szukają pomysłów na zmianę. System nie musi traktować wszystkich jednakowo, odrzucając i skazując na porażkę każdego kto nie mieści się w jakiejś przyjętej normie, w dodatku bez refleksji nad źródłem trudności. W systemie powinna liczyć się nie tylko grupa i średnie wyniki, ale każda indywidualność, której możemy pomóc się rozwijać. 
  
     

7 komentarzy:

  1. czasami żałuję, że nie mam HBO... z chęcią obejrzałabym ten dokument

    OdpowiedzUsuń
  2. Z chęcią obejrzałabym ten dokument. U nas chyba niestety jeszcze długo nic się nie zmieni, a problem tkwi w wielu czynnikach, choć przede wszystkich jest to chyba brak zrozumienia i prawdziwej chęci zmian. Problem tkwi nie tylko w systemie szkolnym, w którym liczne klasy uniemożliwiają indywidualną pracę z uczniem. Owszem, można próbować wszystko indywidualizować, ale wtedy niemożliwe jest wyrobienie się z narzuconym odgórnie materiałem i w efekcie nauczyciel dostaje przysłowiowe "baty". Dlatego wielu nawet tego nie próbuje. Ponadto problem tkwi także w poradniach, które określają, z czym dziecko może mieć problem i wystawiają odpowiednie zaświadczenie. Spotkałam się z wieloma przypadkami, gdy takie zaświadczenia były wystawiane bez rzetelnego badania, wręcz na prośbę rodzica, który chciał ułatwić dziecku pracę w szkole - wiadomo, jak ma np. orzeczenie o dysgrafii jego prace pisemne będą oceniane pod nieco innym kątem. Eh, dużo można by na ten temat mówić, szkoda tylko, że najbardziej poszkodowaną stroną są zwykle dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  3. to prawda - czynników pewnie mozna by wskazać wiele, ale najsmutniejsze jest to, że nie bardzo widać nadzieję na poprawę w sensie długofalowym. Jak piszesz - nawet jeżeli jednostki próbują robić fajne rzeczy to przełożeni nie zawsze to doceniają, bo system zupełnie z czegoś innego ich rozlicza.
    a jeżeli chodzi o film - na upartego można go znaleźć w sieci, oczywiście jedynie w celach zapoznawczych, czyli by się zdecydować czy jest wart zakupienia np. na jakiejś oficjalnej płycie w przyszłości, albo czy warto zainwestować w kanał HBO. Po obejrzeniu w ciągu 24 godzin usunąć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam trochę odmienne zdanie w tej kwestii...
    Pracuję w małej szkole (350 uczniów) i u nas każdy robi co może by pomóc uczniom z różnego rodzaju zaburzeniami.
    Wszystkie programy naprawcze, dostosowanie wymagań, zajęcia indywidualne - w każdej klasie nauczyciele starają się pomóc swoim uczniom jak najlepiej. Pedagog szkolna ma dodatkowe zajęcia indywidualne w celu wyrównania szans.
    Wszyscy uczniowie mogą brać udział w konkursach, inscenizacjach czy imprezach organizowanych przez szkołę, bez względu na posiadane umiejętności czy uzdolnienia (lub ich brak).
    Szczerze mówiąc to myślałam, że w innych szkołach jest tak samo. Dla nas jest to tak normalne i naturalne, że o takich działaniach się nie mówi.

    OdpowiedzUsuń
  5. jeżeli tak jest to można powiedzieć - całe szczęście, że są i takie szkoły. Ale moje doświadczenie (w ramach pracy organizujemy też wiele szkoleń dla szkół) i kontakt z różnymi rodzicami pokazują, że często programy są na papierze, a brak czasu, zbyt wielu uczniów, słabe przygotowanie nie pozwalają na to by ci potrzebujący mogli naprawdę dostać profesjonalną pomoc. Zresztą zobacz choćby na przykładzie czegoś co ja nazywam segregacją klasową - robienie klas lepszych i słabszych uczniów. Jak przyczepi się etykietkę to potem już trudno się tego pozbyć. A system zniechęca do zmian a raczej zachęca do urawniłowki i odwalania programu. Temat rzeka i pewnie można by się spierać długo, bo na obraz składa się bardzo wiele czynników (również np. to, że trudno pomóc bazując tylko na szkole, a niewielu rodziców ma chęć by pracować w domu). Może kiedyś będzie okazja by pogadać o tym szerzej.
    Dzięki serdeczne za wpis. Z takich najbardziej się cieszę.

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas segregacji klasowej nie ma - ani tej ze względu na umiejętności dzieci (tzw. klasy mocne i słabsze), ani tej ze względu na status materialny rodziców (tzw. lepsze i gorsze). Nowo zapisani uczniowie dopisywani są na zmianę do klasy A i B (chyba, że są bliźniacy to idą do tej samej klasy).
    Zgadzam się z Tobą, że ze względu na ograniczenia czasowe trudno jest sprostać wszystkim zaplanowanym działaniom, ale wiele zadań dodatkowych nauczyciele realizują na "kartówkach" i to w taki sposób, że uczniowie nie zdają sobie sprawy z tego, że to formy douczania, czy wyrównywania braków. Dziewczyny (zwłaszcza w młodszych klasach)na dodatkowych zajęciach wykorzystują mnóstwo ciekawych środków dydaktycznych czy zabaw, które mobilizują uczniów do działania, dają wiarę i siłę oraz zachęcają do nauki. Często widzę nawet naszą dyrektorkę, która udziela konsultacji indywidualnym uczniom - zarówno tym z trudnościami w nauce, jak i tym, którzy zwykle dobrze sobie radzą, a tylko z danym tematem mają problem.
    W szkole nie zapominamy też o uczniach szczególnie uzdolnionych, których nie raz dziewczyny przygotowują po godzinach do różnego rodzaju konkursów miejskich, wojewódzkich czy ogólnopolskich. Nie zapominamy też o tak zwanych uczniach przeciętnych, dla których prowadziły całą paletę zajęć zgodnych z ich zainteresowaniami (wg wyników ankiety przeprowadzonej we wrześniu każdego roku).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pytanie w ilu szkołach tak jest, bo ja często odnoszę wrażenie, że większość szkół zaczyna segregację już na poziomie podstawówki, a potem jest tak
      http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11803689,Gizmnazjalne_getta__Dobre_szkoly_coraz_lepsze__slabsze.html?lokale=warszawa

      Usuń