czwartek, 17 maja 2012

Słodkie pieczone kasztany - Aleksandra Seghi, czyli gdzie wyrywa się moje serce

Kolejna lektura otrzymana ze Świata Książki i w pierwszej kolejności rozchwytywana przez moje koleżanki. No co zrobić - u mnie pewnie by trochę poczekało na przeczytanie na stosie, a tak może się zmobilizuję by jak najszybciej książka mogła trafić do Was w jakiejś rozdawajce.
Podziękowania dla wydawnictwa za egzemplarz, a dla Joli za pierwszą recenzję - swoją dopisze tu gdy tylko przeczytam :) Będzie więc kolejny dwugłos. Tytuł notki pochodzi od niej - ja pewnie wybierając w pierwszej kolejności skierowałbym się w inne rejony, ale Toskania zgadzam się, że też kusi.

Zawsze twierdziłam, że gdybym miała mieszkać gdziekolwiek poza Polską, to byłyby to Włochy – a jeśli Włochy, to najchętniej zielona, słoneczna Toskania. To jest takie rodzinne marzenie… mój mąż w wolnym czasie wyszukuje w internecie domy do kupienia właśnie w Toskanii i w wyobraźni „zadomowiamy się” w nich… Kiedy więc z kilkunastu propozycji książek miałam wybrać jedną do przeczytania i zrecenzowania – wybór padł na „Słodkie pieczone kasztany. Toskańskie opowieści ze smakiem” autorstwa Aleksandry Seghi. Autorka, choć ukończyła filologię włoską, jest nie tylko teoretykiem, ale przede wszystkim praktycznym znawcą tego regionu. Wyszła za mąż za Włocha i od wielu lat mieszka w Toskanii. Ogromnym atutem książki jest więc poznawanie Toskanii „od kuchni”.
 Zwiedzamy kolejne miasta regionu poznając w dużej części te zakamarki, w które nie zapuszczają się wycieczki organizowane przez biura podróży. Poznajemy obyczaje, kulturę, mieszkańców, ich codzienne życie. W kolejnych miejscowościach zatrzymujemy się na dłużej, by uczestniczyć w lokalnych festynach organizowanych z okazji różnorodnych świąt. Na rozstawionych straganach podziwiamy lokalne rękodzieło. Dowiadujemy się na których targach można kupić najświeższe warzywa po najkorzystniejszych cenach. Poznajemy Befanę – czarownicę, która lata na miotle i zostawia dzieciom słodkości w specjalnie wywieszonych na tę okazję skarpetach oraz Collodi – rodzinne miasto Pinokia. Dowiadujemy się dlaczego na Dzień Kobiet, to kobiety obdarowują się bukiecikami malutkich żółtych kwiatków mimozy i skąd wzięła się tradycja ofiarowywania sobie confetti– słodyczy (te najlepsze z Pistoi wyrabiane są według przepisów ze średniowiecza). Podglądamy przygotowania baraniny na Wielkanocny stół i domowe sposoby wyrabiania różnorodnych odmian makaronu, które każda gospodyni skrywa następnie w swojej spiżarni. Rozkoszujemy się zapachem pieczonego w domach chleba. Odkrywamy kuchnię Toskanii – sezonowe warzywa, świeże, pachnące zioła, smakowite sery w całym bogactwie ich odmian, fasolę, pomidory (i świeże i te suszone), wino i oliwę. Łamiemy stereotypowe przekonania, że „najlepsze kasztany są na placu Pigalle”, bowiem najpyszniejsze odnajdujemy właśnie w Toskanii i to zarówno w wersji świeżo pieczonej, jak i w różnorodnych daniach kasztanowych, takich jak kasztanowa polenta, naleśniki czy ciasto kasztanowe.
A to wszystko okraszone przepisami kulinarnymi – takimi najlepszymi, sprawdzonymi – od teściowej, od kuzynki, od sąsiadki. A jest tego tyle, że w głowie aż może się zakręcić… I już nie wystarczy zamknąć oczy i przenosić się wirtualnie. Aż chce się wsiąść w samochód i jechać, teraz , zaraz, natychmiast –poznawać, podziwiać, degustować, rozkoszować się, zachwycać ….. Zdecydowanie polecam - i książkę i Toskanię!
Jola

rzeczywiście aż ślinka cieknie :)
i ode mnie słów kilka.
Ciekawa mieszanka - troszkę wspomnień i osobistych refleksji na temat tego jak się żyje Polce w Toskanii, troszkę ciekawostek o tamtejszych zwyczajach, tradycjach, świętach no i to co narobiło mi najbardziej smaku, czyli przepisy (już kilka wypróbowałem!). Kolorowe zdjęcia (nie tylko potraw) dopełniają całości.
Ta książka pewnie nie zaspokoi smaku i ciekawości tych, którzy już trochę poznali Toskanię, może ich nawet trochę rozczarować. Ale dla tych, którzy niewiele o tym regionie wiedzą - znają go tylko z filmów - to na pewno będzie fajny wstęp i zachęta by szukać dalej. Tyle jest przecież innych zabytków, kolorów, smaków, których tu autorka nie zamieściła. To chyba mój podstawowy zarzut - mimo objętości książki wybór tematów jest na tyle przypadkowy, że człowiek chciałby dowiedzieć się więcej, a w innym rozdziale troszkę ziewa, bo nie widzi tam nic specjalnie ciekawego. Rozumiem, że autorka po prostu próbowała subiektywnie wybrać z różnych być może wcześniej publikowanych (choćby na blogu) tekstów. to co jej zdaniem może być ciekawe. W efekcie niestety nie tworzy to jakiejś spójnej całości. 
Czyta się szybko, język jest przystępny, ale to co sprawiło mi największą frajdę to przepisy - na tyle dobrze podane, że nawet mało doświadczony w kuchni facet może się pobawić w pichcenie. Chciałoby się więcej! Oczywiście nie tylko przepisów (bo tych zawsze mogę poszukać w większej ilości na blogach autorki: aleksandraseghi.blogspot.com i smakitoskanii.blogspot.com). Chciałoby się więcej również opowieści, zdjęć, a najbardziej to by się oczywiście chciało to wszystko samemu zobaczyć (i spróbować). No cóż - może kiedyś.
Na razie pozostaje kosztowanie tego w domu. Przez lekturę i gotowanie. Za mną już ciasto cytrynowe, ciasteczka brzydkie, ale smaczne, makaron w sosie serowo-orzechowym, pesto słonecznikowe. Przede mną jeszcze sporo innych równie smakowitych przepisów.  

11 komentarzy:

  1. czytałam już kilka recenzji tej książki, ale szczerze mówiąc, jakoś niespecjalnie ciągnie mnie do lektury :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za bardzo fajne książki, tak sie cieszę:))
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie bomba:) Uwielbiam czytać "przewodniki od kuchni". Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam tę recenzję i czuję zapach pieczonego chleba, świeżych ziół i smakowitych serów :)
    To co będzie kiedy zacznę czytać 'Słodkie pieczone kasztany'? Chyba tak jak napisane jest na końcu: 'w głowie aż może się zakręcić' ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tez dziekuje Joli za recenzje mojej ksiazki. A wszystkich milosnikow Toskanii zapraszam na bloga Moja Toskania: www.aleksandraseghi.blogspot.com, gdzie pare dni temu opowiadalam o wypiekaniu chleba w piecu drzewnym. Pozdrawiam goraco!

    OdpowiedzUsuń
  6. no proszę, dziękuję za miłą wizytę i pozdrowienia. Mimo, że książka wydaje się "babska" nie mam zamiaru odpuszczać i ja też ją chętnie przeczytam, a i na bloga na pewno w wolnej chwili zajrzę. Od czasu do czasu lubię bawić się w pichcenie, więc pewnie skorzystam z przepisów. Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Chociaż nie czytałem, to jestem pewien, że nie jest to jeszcze jeden przewodnik z szablonu, pisany na zamówienie, tylko książka opisująca wielką pasję pani Aleksandry. Choćby dlatego chętnie do niej bym zajrzał. I nawet nie będę się spierał, że Toscana sromotnie przegrywa z Prowansją i całą południową Francją, bo cada loco con su tema:) Peace, M.

    OdpowiedzUsuń
  8. wszystkich, których zainteresował ten tytuł zachęcam do odwiedzania Notatnika - w ciągu najbliższych dwóch tygodni będzie na pewno rozdawajka z tą książką - zwykle egzemplarze, które dostaje do recenzji trafiają właśnie w różnego rodzaju konkursach w Wasze ręce

    OdpowiedzUsuń